- Zgodnie z aktualnymi uregulowaniami prawnymi, nadal mamy obowiązek zakrywania ust i nosa, głównie w środkach transportu publicznego, w miejscach ogólnodostępnych, na drogach, placach, na terenie cmentarzy, parków, zieleńców, chyba, że mamy możliwość zachowania bezpiecznej odległości – przypomina aspirant Izabela Gajewska z Komendy Miejskiej Policji w Piotrkowie Trybunalskim. - Nakaz noszenia maseczek obowiązuje też w zakładach pracy, budynkach użyteczności publicznej, obiektach handlowych, usługowych. Widać, że część osób nie stosuje się do tego obowiązku, wtedy reagujemy. W przypadku każdej interwencji sytuacja jest oceniana indywidualnie przez funkcjonariuszy. Sankcje? Od pouczenia do mandatu do 500 zł.
Pamiętajmy, że policja może powiadomić również sanepid, który ma prawo nałożyć karę administracyjną (wtedy możemy zapłacić znacznie więcej niż 500 zł).
O tym, że wchodząc do sklepu, powinniśmy mieć maseczkę, przypomina też Bartłomiej Krasiński, rzecznik konsumentów z Piotrkowa, zaznacza jednak, że istnieje grupa zwolniona z tego obowiązku, chodzi o osoby posiadające schorzenia dróg oddechowych, inne niż wynikające z zakażenia koronawirusem. - Samo złożenie przez taką osobę ustnego oświadczenia, że nie stosuje się do obowiązku zakrywania nosa i ust, bo jest dotknięta jakąś chorobą górnych dróg oddechowych, która utrudnia oddychanie, powinno być wystarczające do tego, by móc normalnie zrobić zakupy, być obsłużonym w sklepie – wyjaśnia rzecznik.
Jeśli ktoś taki mimo wszystko nie zostanie obsłużony, oczywiście może zgłosić się do rzecznika konsumentów, ten jednak jedyne co może zrobić w takiej sytuacji, to zażądać wyjaśnień. - Odmowa sprzedaży towaru czy odmowa świadczenia usługi jest wykroczeniem zapisanym w Kodeksie wykroczeń. Może pojawić się jednak problem, bo jeśli ktoś nie ma maseczki, a sprawa trafiłaby do sądu, to taka osoba musi udowodnić, że rzeczywiście jest chora – wyjaśnia B. Krasiński.
Nie ma co jednak ukrywać, że sprzedawcy czy inni pracownicy sklepów (również w Piotrkowie) często sami nie przestrzegają zasad. - Wówczas mamy do czynienia z pewną hipokryzją. Sam byłem świadkiem sytuacji, kiedy sprzedawczyni, która nie miała maseczki, próbowała wymusić na kliencie, żeby albo założył maseczkę, albo opuścił sklep – mówi rzecznik konsumentów. - Temat maseczek jest trudny, bo trudno udowodnić swoje racje. W mojej osobistej ocenie ochrona sklepu nie jest od tego, żeby kogoś wyrzucać ze sklepu. Jeżeli ochroniarz zauważy, że ktoś wchodzi do sklepu bez maseczki, powinien zwrócić uwagę. Jeżeli ma wątpliwości, czy dany klient rzeczywiście jest zwolniony z tego obowiązku, wtedy trzeba zwrócić się do odpowiednich służb.
Rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi zaznacza, że w pierwszej kolejności funkcjonariusze pouczają, dopiero kiedy nie przynosi to skutku, stosują inne środki. - Widać, że nastąpiło dość duże rozluźnienie w tym obszarze, np. w sklepach czy urzędach – przyznaje nadkomisarz Adam Kolasa. - Dlatego staramy się natychmiast reagować i zwracać na to uwagę. Czasem nawet sami rozdajemy maseczki, dodam tylko, że od początku pandemii rozdaliśmy ich już kilkanaście tysięcy. W przypadkach rażącego naruszenia prawa, kiedy zwracamy uwagę, a to nie przynosi rezultatu, musimy oczywiście wyciągać konsekwencje prawne. Od przedstawicieli sklepów czy ochrony obiektów handlowych mamy sporadyczne sygnały, jednak kiedy już otrzymujemy informację, że klienci nie chcą stosować się do obowiązku noszenia maseczek, podejmujemy interwencję i wyciągamy konsekwencje. Nie są to jednak nagminne przypadki.
Rzecznik GIS: Sprzedawca ma prawo odmówić obsługi klienta bez maseczki
Sprzedawca ma prawo odmówić obsługi klienta bez maseczki, gdyż chodzi o bezpieczeństwo, a gdy maseczki nie ma sprzedawca, mogą reagować klienci – przypomina rzecznik GIS Jan Bondar. Dodaje, że od egzekwowania prawa jest policja i straż miejska, interweniować może też inspekcja sanitarna.
W myśl obowiązujących przepisów należy nosić maseczki zasłaniające usta i nos w komunikacji miejskiej, pomieszczeniach zamkniętych i w miejscach zatłoczonych. Za brak maseczki grozi 500 zł mandatu. Rzecznik głównego inspektora sanitarnego Jan Bondar pytany był w czwartek w Programie Pierwszym Polskiego Radia m.in., o to, co należy zrobić, gdy klient, sprzedawca w sklepie lub obsługa w lokalu gastronomicznym, nie ma maseczek. "Sprzedawca ma prawo odmówić obsługi klienta bez maski. Chodzi o bezpieczeństwo pracowników supermarketu, którzy z racji wykonywanej pracy mają kontakt z ogromną liczba osób" – odpowiedział Bondar. Wskazał, że prawo nakazuje w takiej sytuacji noszenie maseczki. "Policja i straż miejska może egzekwować wykonanie prawa" – dodał.
Gdy maseczki nie ma sprzedawca, reagować mogą klienci, może też interweniować inspekcja sanitarna. Rzecznik GIS pytany, czy w związku z tym będzie więcej kontroli, odpowiedział, że już teraz jest ich więcej, zwłaszcza w kurortach i w miejscowościach turystycznych. "Świadomość – po pierwsze: obowiązku przestrzegania prawa, po drugie: celowości noszenia maseczek – jest, myślę, całkiem duża" – ocenił Bondar.
Pytany był też, czy możliwy jest powrót do obowiązku noszenia maseczek na ulicach. Odpowiedział, że "tam, gdzie nie ma kontaktu z innymi ludźmi i tam, gdzie można utrzymać dystans społeczny, jeśli się nie wydarzy jakiś kataklizm, to raczej nie przewidujemy takiego rozwiązania".
Jednocześnie rzecznik GIS zaznaczył, że nie da się wykluczyć jesienią, kiedy sytuacja może się pogorszyć, powrotu różnych innych obostrzeń, które są teraz stopniowo znoszone.
"Musimy się przyzwyczaić, że w najbliższych miesiącach sytuacja będzie zmienna, dynamiczna. To dotyczy zarówno turystyki, jak i np. uruchamiania szkół, powrotu dzieci do szkół i wielu innych aspektów życia. W zależności od tego, jak sytuacja będzie się rozwijać, a tak na prawdę nikt do końca nie wie, jak będzie, te zmiany mogą następować bardzo szybko, dlatego że liczy się działanie w określonym momencie (...). Do tej pory bardzo dobrze się to nam udawało" – powiedział Bondar.
(Danuta Starzyńska-Rosiecka/PAP)